Czarne lustro i jasne serce Boga Kazania
Kazanie na II niedzielę Adwentu rok B
Posłużę się bardzo ciekawą lekturą,
jakiej dostarczyła mi Magdalena Lemańska w ostatnim „Plusie – Minusie”.
Otóż jest podobno taki amerykański serial,
w którym ludzie noszą soczewki,
a współpracująca z nimi aplikacja zlicza punkty przyznawane przez innych.
Właściwie za każdą aktywność życiową –
od zdjęcia ze społecznościowego portalu, i to nas nie dziwi,
bo przecież znamy takie miejsca,
gdzie ludzie się eksponują a inni ich oceniają,
po inne zachowania,
na przykład w windzie, czy w kolejce po kawę.
Punkty, które inni przyznają,
przekładają się na status społeczny człowieka i zależy od nich bardzo wiele.
To oczywiście dość dziwna wizja, ale – jak sądzę – niekoniecznie odległa.
Co więcej, wydaje mi się, że dość dobrze już się realizująca.
Autorka przeze mnie przywołana przypomina,
że przecież od dawna czytamy już takie opinie w Internecie,
o lekarzach, kucharzach,
ja sam zauważyłem nawet, że o kościołach i księżach –
można zagłosować wciskając łapkę w górę, albo łapkę w dół.
To może być pomocne, ale jak często przecież krzywdzące.
Tak powstają mity o kimś, kogo w ogóle się nie zna,
a tylko doświadczyło jakiegoś jednorazowego spotkania.
Nie to jest jednak najgorsze, jeśli mówimy o osobach publicznych, albo o usługodawcach. W końcu taka opinia może pomóc się zdecydować.
Najgorsze jest to,
że i w życiu prywatnym ludzie już dzisiaj tak działają
– przerażony jestem tą wizją,
bo przecież znane są przypadki samobójstw nastolatków,
skreślonych przez wszystkich znajomych z listy znajomości,
smutnych z powodu złej oceny ze strony innych,
skazanych na społeczną banicję, jak im się wydaje.
I to „wydaje się” osobiście będę powtarzał z uporem maniaka.
Bo coraz częściej przychodzi mi mówić do młodszego od siebie człowieka,
choć przecież już dorosłego,
że opiniami innych nie należy się przejmować,
że nie one stanowią o naszej wartości,
że nie one są budulcem naszego życia, udanych relacji i życiowej satysfakcji.
Pocieszcie mój lud – powiedział dzisiaj do nas Pan Bóg w czytaniu z Księgi Izajasza.
I to jest sedno – to Bóg jest źródłem pocieszenia.
Jeżeli od tego wyjdziemy, nie mamy szans zbłądzić na manowce smutku.
Jakieś trzy miesiące temu papież Franciszek w fenomenalnym kazaniu
powiedział o pocieszeniu ze strony Pana Boga, że
Kiedy Pan nas nawiedza, daje nam radość, a więc stan pocieszenia.
Ta swoista medytacja o pocieszeniu została podzielona na trzy części:
1. Czekanie na pocieszenie.
2. Rozpoznanie pocieszenia.
3. Zachowanie pocieszenia.
W czekaniu chodzi o otwartość.
W różny sposób może przyjść Pan ze swoim pocieszeniu ale chodzi o to, żeby być na nie otwartym. Czekamy nie tylko na niebo gdzieś tam daleko i w przyszłości. Tu na ziemi Pan chce nas pocieszać również.
W rozpoznaniu chodzi o roztropność.
pocieszenie Pańskie nie jest zwykłą radością,
nie jest radością, którą można kupić,
jak wtedy, kiedy idziemy do cyrku.
Pocieszenie od Boga – jak to ujął Franciszek – jest czymś innym.
Jest rozpoznawalne:
dotyka wnętrza i porusza,
dodaje ci miłości, wiary, nadziei,
i powoduje również, że płaczesz z powodu twoich grzechów
i płaczesz z Jezusem.
Prawdziwe pocieszenie wywyższa duszę do rzeczy niebieskich,
do rzeczy Bożych,
a także ucisza duszę w pokoju od Pana.
Nie można go pomylić z rozrywką.
Tu mi się od razu przypomniał Ignacy Loyola – być pamiętacie ten przykład,
ale kiedy on – dzielny wojak – się nawracał na łożu choroby,
to czytał różne książki.
Jak czytał świeckie romansidła, to przyjemnie się czytało,
ale potem pozostawał niesmak i niepokój.
Jak czytał coś duchowego,
to przy czytaniu miał niepokój,
ale potem owocem był ład wewnętrzny.
Dokładnie o to samo chodzi papieżowi.
A na koniec powiedział jeszcze o zachowaniu pocieszenia.
Bo pocieszenie jest mocne, ale nie utrzymuje się takie mocne zawsze.
Ono jakby pozostawiało ślady…
A na sam koniec pozostawia właśnie pokój –
ostatni poziom pocieszenia…
Moi kochani…
Dzisiaj w II niedzielę Adwentu Pan chce nas pocieszać.
Izajasz dokładnie ujął to tak:
Pocieszcie, pocieszcie mój lud!
mówi wasz Bóg.
(…)
Oto wasz Bóg!
Oto Pan Bóg przychodzi z mocą
i ramię Jego dzierży władzę.
Oto Jego nagroda z Nim idzie
i przed Nim Jego zapłata.
Podobnie jak pasterz pasie On swą trzodę,
gromadzi ją swoim ramieniem,
jagnięta nosi na swej piersi,
owce karmiące prowadzi łagodnie.
Tak… to pocieszenie jest łagodne.
Jak prawdziwa miłość, która ma moc pocieszenia.
A nie tylko ocenienia pozytywnie po to, by oceniany poczuł się lepiej.
Tak w ogóle, to życzę Wam wolności od tego czarnego lustra
(taki jest ponoć tytuł przywołanego serialu)
jakim mogą być oceny innych.
Szukajcie Pana i Jego pocieszenia.
Jak znajdziecie to nikt na tej ziemi radości Wam nie zepsuje…
Wszystkie cytaty z kazania pozwoliłem sobie opublikować za stroną internetową „Opoki” – https://opoka.org.pl/biblioteka/W/WP/franciszek_i/homilie/swmarta_25092017.html