O przyjmowaniu krytyki dla dobra własnego i upominaniu dla dobra cudzego Kazania

Kazanie na 23 niedzielę zwykłą rok A, Pszczyna, parafia św. Jana Pawła II, 10 września 2017 r.

Nikt z nas nie lubi być krytykowany.
To znaczy: jest to po prostu nieprzyjemne –
usłyszeć od drugiego człowieka słowa krytyki.

Moja prośba u progu tego kazania:

spróbuj sobie przypomnieć:
jakie słowa krytyczne, które usłyszałeś ostatnio
sprawiły Ci największy ból?
Kiedy to było?
Kto to zrobił?
Jak się zachowałeś?
Za co Cię skrytykowano?

* * *

Mam swoje cele w tym zaproszeniu Was do chwili refleksji w ciszy.
To bowiem, co teraz sobie przypomnieliście,
co poruszyło nieprzyjemnie Wasze serca, uczucia, duszę,
ma ogromne znaczenie w stawaniu w prawdzie wobec Pana Boga.
Tylko wówczas, gdy jesteśmy prawdziwi wobec Niego
On może działać w naszym życiu,
a najbardziej prawdziwi jesteśmy właśnie wtedy,
gdy na czyjąś uwagę, opinię, reagujemy cierpieniem.
To cudze zdanie, a właściwie nasza reakcje
bardzo wiele mówi nam bowiem o nas samych…

Krytyka.
Każdy z nas jej doświadczył, doświadcza i doświadczał będzie,
odkąd bowiem jesteśmy istotami społecznymi
i dopokąd tak będzie – jesteśmy krytykowani i sami krytykujemy.
Dzisiaj o czymś takim mówi Pan Jezus.

Gdy brat twój zgrzeszy [przeciw tobie], idź i upomnij go w cztery oczy.
Jeśli cię usłucha, pozyskasz swego brata.
Jeśli zaś nie usłucha, weź z sobą jeszcze jednego albo dwóch,
żeby na słowie dwóch albo trzech świadków oparła się cała sprawa.
Jeśli i tych nie usłucha, donieś Kościołowi!
A jeśli nawet Kościoła nie usłucha, niech ci będzie jak poganin i celnik!

Pan Jezus podaje zatem pewną procedurę.
Ona jest konkretna i ustawiona niejako hierarchicznie:
najpierw skrytykuj sam,
potem upomnij w obecności innego,
a w końcu wobec instytucji, czyli wspólnoty.

Ja moi drodzy pozostawiam na boku kwestię tego,
że my bardzo rzadko się stosujemy do tej procedury.
Najczęściej jak ktoś nam się nie podoba,
to cichym szeptem mówimy o tym w charakterze obmowy,
albo emocjonalnie uzewnętrzniamy tę krytykę wobec znajomych
nie chcąc jednak powiedzieć wprost osobie, która nam się nie podoba,
w sensie: nie podoba nam się jej zachowanie.
I to jest chyba pierwsza rzecz, którą należałoby przemyśleć dzisiaj, w niedzielę.
Czy nie za chętnie krytykuję innych za ich plecami?
Czy potrafię skrytykować, upomnieć wprost?
A jeśli nie potrafię, to czemu potem, za tzw. plecami,
przez kwadrans potrafię na ten temat mówić?
To jest po prostu hipokryzja i myślę, że każdy z nas to dobrze wie…

Upomnienie…

Moi drodzy, są w prawie pracy takie metody naprawcze,
opisowo rzecz ujmując,
jak kara nagany i upomnienia.
I tak pracodawca może nałożyć na pracownika jedną z takich kar
w sytuacji, gdy pracownik nie przestrzega na przykład
organizacji i porządku, innych przepisów,
albo też sposobu potwierdzania przybycia i obecności w pracy
oraz usprawiedliwiania nieobecności.

Trochę odmiennie jest w prawie naszego Kościoła.
Istnieje kara napomnienia, a właściwie środek karny – czyli zaradczy,
by zapobiec popełnieniu przestępstwa (kan. 1339 §1):

Tego, kto znajduje się w bardzo bliskiej okazji popełnienia przestępstwa lub na kogo w wyniku przeprowadzonego dochodzenia pada poważne podejrzenie popełnienia przestępstwa, ordynariusz może osobiście lub przez innego upomnieć.

Co ciekawe – takie upomnienie jest konieczne,
by móc potem ukarać poważniejszą karą.
Nie można tego zrobić bez wcześniejszego upomnienia,
czyli przywołania do porządku.
I to jest ta właśnie logika Jezusa.
W pierwszym czytaniu, z Listu do Rzymian,
usłyszeliśmy dzisiaj słowa o miłości:

Nikomu nie bądźcie nic dłużni poza wzajemną miłością.
Kto bowiem miłuje bliźniego, wypełnił Prawo.
Albowiem przykazania:
Nie cudzołóż, nie zabijaj, nie kradnij, nie pożądaj, i wszystkie inne –
streszczają się w tym nakazie:
Miłuj bliźniego swego jak siebie samego.
Miłość nie wyrządza zła bliźniemu.
Przeto miłość jest doskonałym wypełnieniem Prawa.

To jest moi drodzy doskonałe połączenie.
Wątek o miłości i prawie
z wątkiem o upomnieniu.
Upomnienie jest bowiem obowiązkiem miłości.
Jeżeli upominamy – to dla dobra tej drugiej osoby,
a nie dla własnej przyjemności.

Krytyka, upomnienie.

Siostry i bracia…

Prosząc Was o przypomnienie sobie trudnej chwili bycia skrytykowanym
zaprosiłem Was do otwarcia serca przed Panem Bogiem.
Ale to jest jednocześnie wezwanie do otwarcia serca przed drugim człowiekiem..

Można przeżyć wiele lat obok siebie,
nieustannie siebie krytykując nawzajem
i nigdy nie zrozumieć, że krytyka, upomnienie,
to jest wyraz miłości o tyle, o ile rodzi się z troski o dobro drugiego człowieka
a nie z troski o własne ego.
Pan Jezus uczy nas jednak czegoś innego.
Niech ta Jego nauka stanie się dla nas źródłem mocy i mądrości.
Byśmy potrafili mądrze zwracać uwagę innym.
I byśmy potrafili czerpać korzyści z bycia skrytykowanym.

24
Kwietnia

Autor wpisu

xap xap