O skarbie, płomieniu i śmierci czyli Święty Wawrzyniec – nauczyciel miłości Kazania
Kazanie na Uroczystość Odpustową ku czci Świętego Wawrzyńca, Mokre 13 sierpnia 2017
Nie pragnę twej miłości
nie szukam przyjaźni
to właśnie jest nie dla mnie
i wcale nie wzrusza
Po prostu proszę ciebie
o trochę ufności,
by oprzeć się na biednej
mej kapłańskiej duszy
Nic więcej. Jej zaufać,
nawet zamknąć oczy
i jak po Ziemi Świętej do Betlejem płynąć
I wszystko to co boli w Boga przeistoczyć
jak w Ofierze na co dzień
zwykły chleb i wino.
Nie szukam miłości i nie pragnę przyjaźni – te słowa kapłana brzmią dość kontrowersyjnie. Każdy z nas przecież pragnie być kochany – tym bardziej, że słowa wiersza skierowane są do Pana Boga. A jednak jest głęboki sens w tych słowach – ks. Jan Twardowski ostatecznie kieruje do Pana Boga swoją prośbę o ufność. „O trochę ufności…” Chyba jest coś w tym, że ufność jest jakimś szczególnym stopniem miłości.
Ufność to było coś, co w pierwszych wiekach chrześcijaństwa, kierowało naszych starszych braci, męczenników na śmierć. To dlatego stoicy, wśród nich (również ich prześladujący) cesarz Marek Aureliusz nimi gardzili. Oddawali życie w imię zaufania nieznanemu mu Bogu.
Mówić dzisiaj o ufności, tak jak w ogóle o miłości, nie jest łatwo. Wyprało się to słowo w naszych czasach. Tak kochać, jak i ufać jest nam bardzo trudno. Dzisiaj, w Uroczystość odpustową Świętego Wawrzyńca myślę o Nim właśnie i o tym, co Pan Bóg mówi nam poprzez jego osobę, czego nas uczy. I przekonany jestem, że szkoła Wawrzyńca, jest szkołą miłości. Szkołą szczególną. Trzyklasową.
KLASA PIERWSZA. SKARB.
Któż z nas nie zna tego pojęcia. Skarb w dzieciństwie utożsamiamy z jakąś starożytną skrzynią ukrytą w tajemniczym miejscu, które trzeba odkryć. Ileż to powieści o wyspach skarbów, poszukiwaczach skarbów przeczytaliśmy jako dorastające dzieci. Ileż to marzeń o całkowitej zmianie życie po natrafieniu na taki skarb!
Skarb to pierwszy z kroków Wawrzyńca ku spotkaniu z Chrystusem. Wiemy, że był jednym z siedmiu diakonów Kościoła rzymskiego za czasów papieża Sykstusa II. Wawrzyniec miał być wyłączony z grupy skazanej na śmierć, a w której był papież, ponieważ był administratorem majątku Kościoła w Rzymie. Prześladowca liczył, że wymusi na nim oddanie całego majątku kościelnego w jego ręce. Wawrzyniec poprosił zatem o kilka dni, aby mógł zebrać „skarby Kościoła” i pokazać je namiestnikowi. Kiedy nadszedł oznaczony dzień, diakon zgromadził wszystką biedotę Rzymu, którą wspierała gmina chrześcijańska. Miał przy tym wypowiedzieć słowa: „Oto są skarby Kościoła!”
Oto są skarby Kościoła!
Aby pokochać naprawdę trzeba zrozumieć, iż obiekt miłości staje się skarbem, czymś nie do przecenienia, o co dbać trzeba będzie przez całe życie. Zasada jest prosta – jeśli nie doceniasz, niewłaściwie określasz wartość drugiego człowieka, nigdy nie pokochasz go naprawdę – a co za tym idzie, nigdy naprawdę mu nie zaufasz…
KLASA DRUGA. OGIEŃ.
Ogień to niezwykłe zjawisko. Trudne definicje podają, iż jest to suma obserwowalnych zjawisk towarzyszących na ogół fizykochemicznemu procesowi spalania. Tyle definicje… nawet się dzisiaj nad tym nie zastanawiamy, wszak tysiące lat temu ludzkość odkryła ogień i jakość jej życia zmieniła się radykalnie. Ogień jest jednym z najważniejszych elementów życia ludzkiego. Jest błogosławieństwem i może stać się przekleństwem.
To najbardziej znany element tej historii – Wawrzyniec został położony na ruszcie, zaczęto go przypalać, a on miał się zdobyć jeszcze na słowa: Widzisz, że ciało moje jest już dosyć przypieczone. Obróć je teraz na drugą stronę!
Św. Leon Wielki daje do tych słów piękny komentarz: Jak silny musiał być ogień miłości Chrystusowej, skoro gasił on żar ognia naturalnego!.
Nie wiem na ile wiarygodne są te przekazy historyczne i nie zastanawiam się nad tym. Wiem jednak o tym, że miłość porównuje się z ogniem praktycznie zawsze kiedy o niej mowa. The flames of love to jeden z najczęstszych motywów w sztuce. I dobrze – bo miłość jest jak ogień. Raz rozpalony może zgasnąć, o ile odpowiednio się o niego nie zadba. A jeśli zgaśnie – może spowodować śmierć z zimna. Tak jak zgasnąć może miłość, tak jak można zamarznąć nie żyjąc miłością.
KLASA TRZECIA. NAJWYŻSZA. ŚMIERĆ.
W tymże żywocie jest podany jeszcze jeden szczegół z kilku dni przed męczeństwem Wawrzyńca. Otóż kiedy prowadzono papieża św. Sykstusa na śmierć z jego diakonami, chciał iść z nim także Wawrzyniec. Podobno nawet wypowiadał jakieś słowa wyrzutów: Gdzie idziesz, Ojcze, bez syna? Jakże obejdziesz się bez swojego diakona? Nigdy nie odprawiałeś Eucharystii bez niego, czymże więc mogłem ściągnąć na siebie twoją niełaskę? Na to miał odpowiedzieć św. Sykstus: Dla mnie, steranego wiekiem, jest przygotowana mniejsza próba. Ciebie czekają wiele większe cierpienia, ale też i piękniejsza czeka cię korona.
I faktycznie – cierpienia czekały go wielkie – według cytowanego opisu męki Święty Wawrzyniec miał być jeszcze biczowany drutem, potem wieszano go wyrywając członki ze stawów. W końcu – płomień. Żar. Śmierć.
Jest coś w tym zestawieniu ognia, śmierci i miłości. Pamiętacie być może jeden z najpiękniejszych fragmentów Pisma Świętego, ten z Pieśni nad Pieśniami, w której zapisano – Jak śmierć potężna jest miłość (…) żar jej to żar ognia.
Żeby naprawdę pokochać trzeba być gotowym na śmierć. Nie chodzi tylko o bohaterskie męczeństwo. Chodzi o zwykłe codzienne czynności, w których obumierasz dla siebie, dla swojego egoizmu, a żyjesz jako dar dla tego, kogo kochasz. I to jest tajemnica miłości. Właściwie tylko w takiej atmosferze może dojść do relacji wzajemnego zaufania…
Siostry i bracia…
Historia Świętego Wawrzyńca miała miejsce w okresie krótkich rządów cesarza Waleriana. To on rozpoczął prześladowanie, właściwie na dzień dzisiejszy nie do końca wiadomo dlaczego, czy faktycznie chodziło o ochronę starej rzymskiej religii i rzymskiego porządku prawnego, czy raczej o odwrócenie uwagi od porażek wojennych.
Jakkolwiek by nie było, Walerian to był jedyny rzymski władca, który został pojmany w niewolę i w niej zginął. Co więcej – król perski Szapur I poniżał go w sposób maksymalny: posługiwał się nim jako podnóżkiem podczas wsiadania na konia.
Przyznam się Wam, że te szczegóły historyczne zrobiły na mnie ogromne wrażenie. Próbowałem sobie wyobrazić pewną rzecz – jak zareagowali członkowie Kościoła rzymskiego po otrzymaniu wiadomości o tym poniżeniu i śmierci cesarza, który zamordował okrutnie tak wielu z nich, w tym papieża Sykstusa i właśnie świętego Wawrzyńca. Co poczuli, kiedy doniesiono im jak bardzo cesarz został upokorzony? Czy mogli poczuć jakąś formę satysfakcji? Teoretycznie przecież można by powiedzieć, że za szczególne okrucieństwo słuszną odebrał karę…
Na to pytanie oczywiście nie mam odpowiedzi. Ale wiem na pewno, że szkoła świętego Wawrzyńca to szkoła bezwzględnego zaufania temu, w Którego się wierzy. To jest szkoła prawdziwej miłości również pomiędzy nami w naszym codziennym życiu.
Mówić dzisiaj o miłości nie jest łatwo. Wyprało się to słowo w naszych czasach. Każde medium o nim trąbi. Powtarza się o niej na każdej ambonie. Zawsze i wszędzie była tematem numer jeden. Ale i tak – słuchamy o niej w kościele, czytamy w Biblii, uświadamiają nam, że nie jest ona zwykłym tylko zauroczeniem, a my na co dzień znamy „M jak miłość”, „Tylko miłość” i masę innych, tłum Tristanów i Izold każe nam marzyć, że jednak miłość to coś w rodzaju zawrotu głowy. A potem klapa.
Bo nawet jeżeli przyzna się, że miłość jest skarbem, nawet jeśli przeżywa się ten ogień miłości, to jeśli nie będzie kroku trzeciego, gotowości oddania swojego życia, swoich przyzwyczajeń, swojego komfortu i swojej wygody, nic z takiej miłości nie będzie. I to właśnie mówi Jezus w dzisiejszej Ewangelii: Jeżeli ziarno pszenicy wpadłszy w ziemię nie obumrze, zostanie tylko samo, ale jeżeli obumrze, przynosi plon obfity.
Życzę i sobie i Wam, w tę odpustową uroczystość, byśmy potrafili to zrozumieć. Wszak tylko dla miłości warto żyć na tej ziemi.
I tylko dla niej umierać…