Upominać wyrozumiale… Kazania

Kazanie na 9 niedzielę zwykłą rok B Pszczyna, parafia Św. Jana Pawła II, 3.06.2018 r.

Na początek wiersz. Pełen sprzeczności:

Gwiazdy by ciemniej było

smutek by stale dreptał

oczy po prostu by kochać

choć z zamkniętymi oczami

wiara by czasem nie wierzyć

rozpacz by więcej wiedzieć

i jeszcze ból by nie myśleć

tylko z innymi przetrwać

koniec by nigdy nie kończyć

czas by utracić bliskich

łzy by chodziły parami

śmierć aby wszystko się stało

pomiędzy światem a nami…

Ks. Jan Twardowski, autor tego wiersza człowiek niezwykłej mądrości, zestawił ze sobą pewne rzeczy oczywiste i nieoczywiste. Rozpacz – by więcej wiedzieć. Ból – by nie myśleć. Koniec – by nigdy nie kończyć…
Tak to jest w życiu, że to, co widzimy, czy przeżywamy,zupełnie inaczej wygląda na zewnątrz nas, niż w środku. To jest ludzkie.Ale powinno być sygnałem do ogromnej ostrożności w sytuacji, w której odnosimy się do innych. Bo czasem ich rozpacz, zupełnie niezrozumiała,może być początkiem jakiejś nowej wiedzy. A ich grzech, budzący w nas odrazę, wynikiem czegoś zupełnie innego, niż pragnienie grzeszenia.

Pewnego razu, gdy Jezus przechodził w szabat pośród zbóż, uczniowie Jego zaczęli po drodze zrywać kłosy. Na to faryzeusze mówili do Niego: „Patrz, czemu oni czynią w szabat to, czego nie wolno?” On im odpowiedział: „Czy nigdy nie czytaliście, co uczynił Dawid, kiedy znalazł się w potrzebie i poczuł głód, on i jego towarzysze? Jak wszedł do domu Bożego za Abiatara, najwyższego kapłana, i jadł chleby pokładne, które tylko kapłanom jeść wolno; i dał również swoim towarzyszom”. I dodał: „To szabat został ustanowiony dla człowieka, a nie człowiek dla szabatu. Zatem Syn Człowieczy jest Panem także szabatu”. Wszedł znowu do synagogi. Był tam człowiek, który miał uschniętą rękę. A śledzili Go, czy uzdrowi go w szabat, żeby Go oskarżyć. On zaś rzekł do człowieka z uschłą ręką: „Podnieś się na środek!” A do nich powiedział: „Co wolno w szabat: uczynić coś dobrego, czy coś złego? Życie uratować czy zabić?” Lecz oni milczeli. Wtedy spojrzawszy na nich dokoła z gniewem, zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc, rzekł do człowieka: „Wyciągnij rękę!” Wyciągnął, i ręka jego stała się znów zdrowa. A faryzeusze wyszli i ze zwolennikami Heroda zaraz się naradzali przeciwko Niemu, w jaki sposób Go zgładzić.

No cóż. Polityka to była brzydka. Patrzyli, czy Jezus uzdrowi w szabat. A jeszcze wcześniej skrytykowali uczniów, którzy w szabat zrywali kłosy. Krytykujący znali normy. Wiedzieli, że nie wolno tego robić w szabat. Więc najpierw się wściekli,a potem postanowili śledzić Jezusa. Postawili na jednej szali dobro chorego człowieka i normę zakazującą. Taki faryzeizm… No cóż…  towarzyszy nam do dzisiaj, również nam, wierzącym w Chrystusa uzdrawiającego w szabat…
Faryzeizm współczesny polega głównie na tym, że przypatrujemy się innym i koniecznie chcemy sterować ich życiem religijnym. A jeszcze na dodatek robimy to w imię – tak sobie to poukładaliśmy – dobra ich dusz, dla ich zbawienia. Oczywiście, że z jednej strony jesteśmy za siebie nawzajem odpowiedzialni, ale z drugiej, ta mentalność jest wodą na młyn naszej skłonności do panowania nad wszystkim, i to jest bardzo niebezpieczne.
Być może pamiętacie mój przykład z kazania o dwóch mnichach idących drogą, która zawiodła ich w końcu nad brzeg rzeki. Kiedy tam doszli, zobaczyli kobietę, która bała się przejść przez wodę. Wówczas jeden z braci wziął ją sobie na plecy i w ten sposób przeniósł przez rzekę. Szli potem jeszcze dość długo, ale atmosfera między nimi już nie była taka, jak wcześniej. Coś wisiało w powietrzu. W końcu ten drugi nie wytrzymał i zaczął robić mu wymówki: „Bracie, jesteś mnichem, żyjesz jak pustelnik odcięty od świata i jego zmysłowości, a teraz nagle dotykasz kobiety i przenosisz ją przez wodę, jak możesz tak narażać swoją duszę?”. Na co pierwszy odpowiedział mu: „Wiesz, ja tę kobietę zostawiłem nad brzegiem rzeki i już od dawna nie ma jej przy mnie. A ty niesiesz ją cały czas w swoich myślach”.
Owszem – brat napominający miał dobrą wolę, zgorszony zaczął robić wymówki współbratu. Ale nie znał jego myśli, nie znał jego wnętrza, nie znał jego intencji. I co tu dużo mówić: pomylił się. Na boku pozostawiam kwestię, że jeszcze przy tym nieźle nagrzeszył, bo i się denerwował i uległ gniewowi…

Bądźmy ostrożni w szafowaniu opinią o innych i o ich życiu. Zło powinno się piętnować, ale czasem trzeba poczekać, jak ten właściciel winnicy namówiony przez ogrodnika, jak ten siewca, który zasiał ziarno, a wróg nasiał mu chwastu. A czasem lepiej jednak zacząć od modlitwy za tego, którego uważasz za grzesznika. Zostawić coś Panu Bogu…

Moi kochani,

nasz skarb przechowujemy w naczyniach glinianych, jak to usłyszeliśmy w drugim czytaniu:
aby z Boga była owa przeogromna moc, a nie z nas. 
Bywa tak w życiu, jak napisał ksiądz Twardowski:
wiara by czasem nie wierzyć, rozpacz by więcej wiedzieć i jeszcze ból by nie myśleć tylko z innymi przetrwać…
Życzę i sobie i wam odpowiedniej odpowiedzialności.Za innych.I za siebie samych.

2
Lipca

Autor wpisu

xap