Zazdrosny Bóg Kazania
Kazanie na III niedzielę Wielkiego Postu rok B Pszczyna, parafia Św. Jana Pawła II 4 marca 2018 r.
Czasem dobrze jest się dowiedzieć, że ktoś jest o nas zazdrosny.
Od razu w górę pnie się nasze poczucie wartości.
Jeśli ktoś jest o mnie zazdrosny,
to znaczy, że komuś na mnie zależy,
że chce mojej osoby.
Kto z nas nigdy nie był zazdrosny?
Nie ma takiego.
Przynajmniej jako dziecko choć raz poczuliśmy zazdrość i to jest normalne
zwłaszcza tam, gdzie urodziło się nowe dziecko.
W dziecięcej zazdrości o rodzeństwo podobno nie chodzi o to,
by rodzice równo kochali młodszego i starszego.
Chodzi o to, by tego drugiego po prostu nie było,
by nie trzeba było z nikim dzielić się uwagą, czasem i miłością rodziców.
Zazdrość podobno też bierze swoje początki z miłości.
Bardzo zainteresowała mnie teza brytyjskiego psychoanalityka,
pediatry, który badał niemowlęta.
Donald Woods Winnicott, który zmarł w 1971 r. stwierdził ponoć, że dziecięca zazdrość w ogóle nie jest przejawem chorobliwym,
raczej jest reakcją jak najbardziej naturalną
i wynikającą z tego, że dzieci kochają.
Gdyby nie kochały – nie odczuwałyby zazdrości.
Zazdrość to jeden z najpowszechniejszych odruchów człowieka.
Na ziemi zazdrość stała się pierwszym grzechem.
Wspomniałem już kiedyś Kaina i Abla –
to była zazdrość o charakterze kultycznym, religijnym,
zazdrość o względy Pana Boga.
Kain, nie mogąc znieść myśli,
że Bóg łaskawie przyjął ofiarę złożoną przez Abla,
nie tylko zapałał zazdrością i chodził z ponurą twarzą,
lecz nadto nie powstrzymał się przed pokusą zgładzenia brata.
Zazdrość to taki grzech, który – moim zdaniem jest bardzo lekceważony.
Z zazdrości tak naprawdę się śmiejemy,
stała się trochę przywarą narodową,
którą podsumowujemy dowcipami.
Szkoda, bo w Piśmie Świętym wiele przypowieści i scen
ma charakter bardzo zazdrość potępiający.
Najczęściej Ci zazdroszczący to ludzie sprawiedliwi.
Przykładów wiele: a to brat syna marnotrawnego,
który przychodzi do domu po hulaszczym życiu i robi się dla niego ucztę,
a to pracownicy z winnicy, którzy pracowali cały dzień i dostali jednego denara,
na którego byli umówieni, ale dostali go też ci, którzy pracowali jedną godzinę.
Definicja jest bardzo jednoznaczna:
zazdrość to uczucie przykrości, zasmucenia i żalu
spowodowane czyimś powodzeniem, szczęściem,
pomyślnym stanem posiadania.
Ale nie tylko, jest ona bowiem również uczuciem niepokoju
co do wierności kochanej osoby.
Zazdrość w drugim z wcześniej wymienionych znaczeń towarzyszy wzajemnej miłości mężczyzny i kobiety,
wyrażając się w niepokoju o wierność kochanej osoby,
gdy ta przejawia nadmierne zainteresowanie osobą trzecią.
W przypadku gdy stwarza ono uzasadnione podstawy do snucia domysłów o sprzeniewierzaniu się pierwszej więzi,
wywołuje u partnera poczucie doznanej krzywdy i utratę spokoju.
Ten stan, zwany zazdrością, jest naturalnym odruchem obronnym człowieka w sytuacji,
która z istoty wyklucza dzielenie się umiłowaną osobą z kimkolwiek innym.
Dlaczego o tym mówię na dzisiejszym kazaniu?
Bo myślę sobie, że cała dzisiejsza liturgia słowa jest o zazdrości.
Co więcej – ona jest o zazdrości… Boga.
Czy Bóg będąc doskonałym może być zazdrosnym?
W owych dniach mówił Bóg wszystkie te słowa:
„Ja jestem Pan, Bóg twój, który cię wyprowadził z ziemi egipskiej, z domu niewoli. Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie! Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu tego, co jest na niebie wysoko, ani tego, co jest na ziemi nisko, ani tego, co jest w wodach pod ziemią! Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył, bo Ja, Pan, Bóg twój, jestem Bogiem zazdrosnym, który za nieprawość ojców karze synów do trzeciego i czwartego pokolenia, tych, którzy Mnie nienawidzą”.
Pan Bóg sam o Sobie mówi, że jest zazdrosny.
Jeśli Mu wierzymy, to musimy uwierzyć i w to!
Bóg jest zazdrosny o mnie,
Bóg jest zazdrosny o Ciebie.
Spróbujmy to sobie wyobrazić.
Przecież bywaliśmy już w życiu zazdrosnymi,
smutnymi, z powodu kogoś, kogo kochamy
a on jakby się oddalał,
jakby nie chciał tej naszej miłości,
jakby chciał poszukać szczęścia gdzie indziej.
To właśnie przeżywa Bóg kiedy od Niego odchodzimy.
I nieprzypadkowo słowa te – Dekalog –
znalazły mocne podkreślenie w kontekście zazdrości Bożej.
Bóg po to dał te przykazania, żeby kochający Go byli Mu oddani całkowicie.
Myślę sobie moi drodzy, że ta dzisiejsza Ewangelia również wpisuje się w ten nurt.
W świątyni (Jezus) zastał siedzących za stołami bankierów oraz tych, którzy sprzedawali woły, baranki i gołębie. Wówczas, sporządziwszy sobie bicz ze sznurów, powypędzał wszystkich ze świątyni, także baranki i woły, porozrzucał monety bankierów, a stoły powywracał. Do tych zaś, którzy sprzedawali gołębie, rzekł: „Zabierzcie to stąd i z domu mego Ojca nie róbcie targowiska!” Uczniowie Jego przypomnieli sobie, że napisano: „Gorliwość o dom Twój pochłonie Mnie”.
Tu emocje są ogromne.
Jezus wręcz szaleje w tej świątyni!
Bicie biczami, wywalanie stołów, rozrzucanie monet,
musiała być naprawdę gorąca atmosfera…
Trochę tak jak w tej scenie kłótni małżeńskiej:
rzucenie talerzem o ścianę,
trzaśnięcie drzwiami.
To robi Jezus.
I dokładnie po to, żeby ludzie zrozumieli, że to oni są najważniejsi dla Boga,
nie ich ofiary.
To o nich Bóg jest zazdrosny,
o ich nawrócenie Mu chodzi!
Moi kochani… Dekalog to dosłownie dziesięć słów.
Inaczej Dziesięć przykazań, a w tradycji żydowskiej Dziesięć Oświadczeń עשרת הדיברות, Aseret ha-Dibrot.
Bóg miał jakiś cel, dając je człowiekowi.
Czasem trudno nam się z nimi pogodzić.
Czasem trudno pomodlić się słowami dzisiejszego psalmu:
Prawo Pańskie jest doskonałe i pokrzepia duszę,
świadectwo Pana jest pewne, nierozważnego uczy mądrości.
Jego słuszne nakazy radują serce,
jaśnieje przykazanie Pana i olśniewa oczy.
To nie chodzi o to, żeby wszystko rozumieć.
Ale od rozumienia przynajmniej jednej sprawy należy rozpocząć.
Mianowicie od celu – po co Bóg nam dał przykazania?
Bo jest zazdrosny.
Czy jest zazdrosny dlatego, że chce dla nas źle, że jak to przysłowiowe dziecko chce, aby nas nie było?
Nie – raczej dlatego, że kocha i che z nami żyć, jak ten zaniepokojony mąż
drży i lęka się o to, by żona zawsze przy nim była.
To dobrze, jak czasem jest ktoś o nas zazdrosny.
Mając taką świadomość czujemy się lepiej.
Ale gdybyśmy nieustannie pamiętali, że Pan jest o nas zazdrosny wciąż i nieprzerwanie,
nasze poczucie szczęścia byłoby zupełnie inne.
Zrozumielibyśmy, jak bardzo jesteśmy wartościowi.